Po pierwszej połowie meczu Legionovii ze Zniczem Pruszków wydawało się, że komplet punktów musi zostać w Legionowie. Gospodarze prowadzili 2:0, po bramkach Marcina Stańczyka i Adama Czerkasa. Błędy obrony na początku drugiej części i w końcówce spotkania, spowodowały, że legionowianie musieli się zadowolić podziałem punktów. W niedzielę 30 marca (godz. 1115) drużyna trenera Marka Papszuna zmierzy się na wyjeździe z Pelikanem Łowicz. Tydzień później (5.04, 1500) legionowianie zagrają w Zambrowie z Olimpią.

Ostatnie mecze Legionovii ze Zniczem Pruszków kończyły się korzystnymi wynikami dla drużyny trenera Marka Papszuna. Legionowianie pokonali w rundzie jesiennej zespół z Pruszkowa na jego boisku 1:0, po bramce Sebastiana Janusińskiego. Także zmowy sparing podopieczni Marka Papszuna rozstrzygnęli na swoją korzyść, pokonując Znicza 3:2.

 

 

Obydwie drużyny bardzo dobrze rozpoczęły rundę wiosenną. Znicz pokonał na wyjeździe 2:0 Pelikana Łowicz oraz na własnym boisku Olimpię Elbląg. Legionovia wygrała w Mielcu 3:1 i zremisowała na wyjeździe z Olimpią Elbląg 1:1. Trudno było wskazywać faworyta sobotniego meczu w Legionowie, ale atut własnego boiska przemawiał za zespołem Marka Papszuna.

Solidna zaliczka po pierwszej połowie

Spotkanie rozpoczęło się dość spokojnie, Obydwie drużyny nie chciały się odkryć i badały dwoje siły. W miarę upływu czasu zarysowała się przewaga gospodarzy. Ataki Legionovii był bardziej składne, gospodarze dłużej utrzymywali się przy piłce. Jako pierwszy w dogodnej sytuacji znalazł się Marcin Stańczyk, jednak jego strzał głową był za słaby, żeby zaskoczyć Pawła Pazdana. Z kolei Piotr Gurzęda główkował niecelnie. Groźnie pod bramką gości było w 24 minucie, kiedy Pazdan wypuścił piłkę z rąk po dośrodkowaniu z lewej strony, jednak obrońcom udało się wybić piłkę poza pole karne.

Minutę później, po raz pierwszy Znicz miał szansę pokonać Mateusza Matrackiego. Znajdujący się w polu karnym Adrian Paluchowski zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, co pozwoliło obrońcom zablokować jego uderzenie.

W 32 minucie gospodarze objęli prowadzenie. Po dalekim wrzucie z autu Marka Lendziona, piłka trafiła do Marcina Stańczyka, który mocnym uderzeniem z kilku metrów pokonał bramkarza gości. Siedem minut później z rzutu wolnego dośrodkował w pole karne Lendzion. Tym razem skuteczną główką popisał się bardzo aktywny Adam Czerkas i Legionovia prowadziła już 2:0.

W 41 minucie mogło być już po meczu. Dawid Ryndak odebrał piłkę obrońcy Znicza na połowie gości i po klepce z Marcinem Stańczykiem podał do znajdującego się dziewięć metrów przed bramką Adama Czerkasa. Napastnik Legionovii nie trafił jednak czysto w piłkę i zmarnował znakomita okazję na podwyższenie wyniku.

Gospodarze schodzili na przerwę i tak z pokaźną zaliczką dwóch goli. Wydawało się, że legionowianie wyjdą na druga połowę odpowiednio spokojni i skoncentrowani, aby nie dać rywalom szansy na odrobienie strat. Można było mieć taką nadzieję tym bardziej, że w dotychczasowych dwóch meczach wiosennych, w drugich połowach grali lepiej niż przed przerwą.

Skuteczny finisz Znicza

Niestety, już pierwsza ofensywna akcja Znicza w drugiej połowie zakończyła się bramką. Goście wyprowadzili ciekawy, kombinacyjny atak, ale piłkarze z Legionowa mieli okazję przynajmniej dwukrotnie go przerwać, bo piłka wręcz obijała się o nogi obrońców gospodarzy, zanim trafiła do Maksymiliana Banaszewskiego. Pomocnik z Pruszkowa nie zmarnował prezentu i mocnym strzałem pod poprzeczkę zdobył kontaktowego gola.

Strata bramki już w 47 minucie i okolicznościach, które nie powinny zdarzać się drużynie na poziomie drugiej ligi, wprowadziła dużo nerwowości w grze gospodarzy, a gościom dodała pewności.

Na boisku było sporo chaosu. Znicz starał się atakować, ale niewiele z tego wychodziło. Legionowianie stwarzali sobie okazje do podwyższenia wyniku, ale strzały Czerkasa, Stańczyka i Ryndaka były niecelne, albo zbyt lekkie aby zaskoczyć Pazdana.

W 70 minucie goście mogli wyrównać, ale po dośrodkowaniu z lewego skrzydła, zamiast piłki, w bramce znalazł się Adrian Paluchowski. Kwadrans później, niemal w identycznej sytuacji, skuteczną główką popisał się Artur Janiszewski, doprowadzając do remisu 2:2. Perspektywa straty punktów podziałała mobilizująco na gospodarzy, którzy starali się oddalić niebezpieczeństwo od własnej bramki i zdobyć zwycięskiego gola. Także goście nie zamierzali się zadowolić remisem i w ostatnich minutach kibice oglądali wymianę ciosów. Żadnej drużynie nie udało się jednak zakończyć akcji skutecznym strzałem i spotkanie zakończyło się podziałem punktów.

Legionovia – Znicz Pruszków 2:2 (2:0)

Bramki: Stańczyk 32, Czerkas 39 – Banaszewski 47, Januszewski 85.

Legionovia: Matracki – Goliński, Lendzion, Gurzęda, Pielak – Calderon (63 Karaszewski), Tomczyk, Broniszewski, Ryndak, Stańczyk (89 Tlaga) – Czerkas (71 Wolski).
Znicz: Pazdan –Kucharski, Niewulis, Biedrzycki, Bochenek – Januszewski, Olczak (77’ Nawrocki), Banaszewski, Machalski (68 Zapaśnik), Rackiewicz (61 Kopciński) – Paluchowski.

Dwa wyjazdy Legionovii

Najbliższe dwa mecze zespół Marka Papszuna rozegra na obcych boiskach. W najbliższej kolejce legionowianie zagrają z Pelikanem Łowicz. W rundzie jesiennej Legionovia pokonała najbliższego rywala na własnym boisku 3:2. Pelikan w trzech spotkaniach rundy wiosennej zdobył cztery punkty. Wygrał na wyjeździe 1:0 ze Stalą Rzeszów, przegrał u siebie 0:2 ze Zniczem oraz zremisował z Concordią w Elblągu. Mecz w Łowiczu zostanie rozegrany tradycyjnie w niedzielę (30.03) o godzinie 1115.

W 22 kolejce Legionovia zagra na wyjeździe z Olimpią Zambrów (5.04, godz. 1500). W sierpniu legionowianie pokonali u siebie Olimpię 3:0. Dopiero 12 kwietnia (godz. 1600) podopieczny Marka Papszuna zagrają na własnym boisku. Do Legionowa przyjedzie Stal Stalowa Wola, która u siebie pokonała zespół z Legionowa 2:0.

 

Po meczu powiedzieli

Marek Milankiewicz

II trener MKS Znicz Pruszków

– Dziś mogliśmy oglądać jakby dwa różne spotkania. W pierwszej połowie była zdecydowana przewaga zespołu Legionovii i prowadzenie gospodarzy 2:0. W drugiej połowie szybko strzeliliśmy bramkę i udało nam się doprowadzić do remisu. Z przebiegu meczu, wynik remisowy jest sprawiedliwy.

Musimy wyciągnąć wnioski z sytuacji, po których straciliśmy bramki. To nie może się powtórzyć. Po stałych fragmentach gry brak było konsekwencji w kryciu i dlatego straciliśmy bramki.

Jest to taka liga, że każdy w niej może z każdym wygrać lub przegrać. Żeby się w niej utrzymać, trzeba walczyć o awans. Różnice są tak minimalne, że każdy punkt jest na wagę złota. Spośród drużyn, z którymi graliśmy wiosną, myślę, że Legionovia zaprezentowała się najlepiej. Nie mówię tego dlatego, że jesteś w Legionowie. Jest to zespół doświadczony, dobry piłkarsko i na pewno będzie wygrywał kolejne mecze.

Marek Papszun

Trener KS Legionovia

– Zgadzam się z trenerem Znicza, że mecz miał dwa oblicza. Pierwsza połowę powinniśmy zakończyć jak w siatkówce 3:0 i nie byłoby tematu, która drużyna zdobędzie komplet punktów. Zamiast tego daliśmy życie przeciwnikowi. Szybko zdobyta bramka dla gości w drugiej połowie była prawdziwym kuriozum. Dwóch zawodników w tej akcji popełniło błędy na poziomie Klasy B. Moi zawodnicy po stracie bramki zgłupieli, nie grali tego, co sobie założyliśmy. Znicz przeszedł do ofensywy, zyskał przewagę.

Było to przy wydatnej pomocy sędziego, bo tyle fauli, co gwizdnął, to nie wiem, czy mieliśmy w rundzie jesiennej. Część z nich oczywiście była. To nie tak, że wszystko było przeciw nam, ale niektóre te faule były wzięte z kosmosu.

Jesteśmy rozczarowani, bo tak doświadczony zespół nie powinien dać sobie wydrzeć zwycięstwa w meczu, który po pierwszej połowie, można powiedzieć, że był już ustawiony. Zabrakło nam mądrości, ale też odwagi, bo widać było, że zawodnicy bardzo chcą, ale też są sparaliżowani.

2 KOMENTARZE

  1. Przeczytaj dokładnie opis akcji i poszukaj w internecie zapisu wideo. Zobaczysz, że dwa razy tylko gapiostwo obrońców spowodowało, że piłka w końcu dotarła do strzelca bramki.

  2. Chyba słońce oślepiło Pana Redaktora na początku II połowy jeśli nie zauważył, że bramkowa akcja Znicza to gra dwóch zawodników i precyzyjne podanie Adriana Paluchowskiego do Maksa a nie przypadkowe odbicia i prezent od gospodarzy.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.