Z całym szacunkiem dla legionowskiej kultury, światowe premiery filmowe miasto raczej omijają. Wyjątek stanowią spotkania Legionowskiego Klubu Obywateli, w trakcie których takie wydarzenia miały już miejsce. W czwartek legionowski ratusz był świadkiem kolejnego – pierwszego pokazu filmu „Polacy”, autorstwa reżyserki Marii Dłużewskiej. Jego bohaterami są badający katastrofę smoleńską profesorowie: Wacław Berczyński, Wiesław Binienda, Kazimierz Nowaczyk i dr Grzegorz Szuladziński.

Przyczyny takiego wyróżnienia prowadząca legionowskie spotkania Maria Lipińska ocenia tak: – Byłoby skromniej powiedzieć, że pani Maria darzy nas zaufaniem i zawsze odbywa u nas próbę techniczną filmu, bo przecież jest poza obiegiem, nie ma dostępu do telewizji i fachowej aparatury. Ale my lubimy czuć, że jesteśmy ważni – uśmiecha się animatorka działań Legionowskiego Klubu Obywateli. – Ja sobie bardzo to cenię, że w tych trudnych czasach, kiedy ludzi łatwo wystraszyć, zrazić, zawsze w Legionowie ludzie przychodzą na moje filmy – dodaje reżyserka „Polaków”.

Po nakręceniu obrazów „Mgła” oraz „Pogarda” Maria Dłużewska obiecała sobie nie wracać do tematów związanych z tragedią smoleńską. – Ale postaci panów profesorów tak mnie zafascynowały, że to był taki odruch. Bez pieniędzy, bez żadnych perspektyw się na to rzuciłam. Zorientowałam się, że to jest przedsięwzięcie kosztowne, bo postanowiłam nakręcić ich tam, gdzie mieszkają, na miejscu – tłumaczy. Ze względu na skromność środków reżyserka wywiady zrobiła jednak w kraju, kiedy naukowcy brali udział w na debacie smoleńskiej. Za ocean poleciała później. – Chodziło mi o pokazanie pewnej postawy, postawy Polaka i postawy naukowca. Takiej wzorcowej, bo na tym polegał ten mój zachwyt. Kiedy się okazało, że ze śledztwem smoleńskim jest coś nie tak, trochę nie tak, a potem już było wiadomo, że bardzo nie tak, oni, nie pytając, czy komukolwiek to się przyda, na własną rękę rozpoczęli badania.

Zdaniem obecnej na pokazie małżonki jednego z profesorów, tak właśnie było trzeba. Mimo to, Maria Szonert – Binienda wątpi, że w świadomości rodaków prędko zagości jedna, akceptowana przez wszystkich wersja zdarzeń z 10 kwietnia. – Każdy z nas w coś wierzy: jedni, że był zamach, inni, że go nie było. Opieramy się na naszej wierze, a nie na faktach i dowodach. Nawet gdybyśmy stanęli przed jednoznacznymi faktami i dowodami, często to i tak wiara będzie determinowała nasze stanowisko w tej sprawie – uważa gość specjalny pokazu. Szansa na powszechną zgodę w kwestii przyczyn katastrofy jednak istnieje. Tyle że według pani Marii nie nadejdzie ona prędko. – Z perspektywy czasu, po latach, kiedy opadną polityczne emocje i ludzie zaangażowani w tą sprawę nie będą mieli bezpośredniego wpływu na układ polityczny, wówczas będziemy mogli spokojnie popatrzeć na fakty, na dowody, i bez wiary, uprzedzeń i preferencji ocenić, co naprawdę stało się w Smoleńsku – mówi mec. Maria Szonert – Binienda.

Ponieważ film Marii Dłużewskiej zawiera tylko niewielkie fragmenty przeprowadzonych przez nią rozmów, będzie on miał swój wydawniczy suplement. Pełne wersje wywiadów, wzbogacone o inne ciekawe materiały, zostaną wkrótce opublikowane w formie książki.