Nie ma chyba w Legionowie osoby, która nie widziałaby dzika. Nikogo nie dziwi też
widok tych zwierząt w środku gęsto zabudowanych osiedli mieszkaniowych. Nie dziwi, ale powoli zaczyna już męczyć i irytować.

    – Dwa lata temu był spory problem z dzikami na osiedlu Sobieskiego. Później przez rok mieliśmy spokój, a teraz to się bardzo nasiliło. Na początku maja był tylko jeden dzik, który sobie upodobał to osiedle, a teraz ich chodzi około trzydziestu. Nie ma znaczenia czy to jest wieczorem, czy w ciągu dnia, chodzą i czują się tu jak u siebie – mówi Agnieszka Borkowska, kierownik administracji osiedla Sobieskiego.Dziki dobrze się zresztą czują nie tylko tam. Ze względu na bliskość terenów leśnych, ich obecność na osiedlu Sobieskiego może być zrozumiała. Coraz częściej jednak widuje się je w samym centrum miasta. – Muszę przyznać, że sami jako pracownicy administracji jesteśmy tym zaskoczeni. Wiedzieliśmy, że dziki się pokazują na osiedlu Sobieskiego i w tamtych okolicach, natomiast nie przypuszczalibyśmy, że zawędrują one aż na osiedle Jagiellońska. Pojawiła się u nas locha z małymi – mówi Beata Woźniak, kierownik administracji osiedla Jagiellońska.
    Pracownicy administracji spółdzielczych osiedli nie mają wątpliwości, że za taki stan rzeczy winę ponoszą również mieszkańcy. – Wystarczy się przejść po terenach niezabudowanych, czy też przy altankach śmietnikowych i zobaczyć, że leży bardzo dużo chleba, leżą ziemniaki, makaron i ryż. Myślę, że tym też te dziki wabimy – mówi Agnieszka Borkowska. A te jak już trafią na osiedle, to swoim zwyczajem zaczynają buchtować ziemię. Administracja wstępnie oszacowała, że na rekultywację terenów zielonych zniszczonych przez dziki będzie musiała wydać około 50 tysięcy złotych.
    Nic więc zatem dziwnego, że wszystkim – zarówno spółdzielni mieszkaniowej jak i przedstawicielom skarbu państwa, do którego należy dzika zwierzyna – zależy na skutecznym rozwiązaniu tego problemu. – Współpracujemy z koordynatorem do spraw łowiectwa. Dostaliśmy od niego ostatnio taki granulat, który ma odstraszać dziki. Prawdopodobnie dzisiaj będziemy go rozsypywać w miejscach gdzie one najbardziej buszują – dodaje kierownik administracji osiedla Sobieskiego. – Na bieżąco monitorujemy sytuację jeśli chodzi o wędrówki dzików po mieście i w ogóle po terenach zurbanizowanych naszego powiatu. Jesteśmy też w kontakcie z gminami. Te dziki, które pojawiły się na osiedlu Sobieskiego, przychodzą przez las z Jabłonny i z Chotomowa – mówi Joanna Kajdanowicz, rzecznik prasowy starostwa powiatowego w Legionowie.
    W sąsiedniej gminie z dzikami też mają spory problem. – Wpłynął do nas od wójta gminy Jabłonna wniosek o interwencyjny odłów dzików w tym rejonie. Udało nam się uzyskać pozytywną opinię Polskiego Związku Łowieckiego na odłów 25 zwierząt. Na terenie gminy Jabłonna ustawimy odłownię. Będziemy te dziki odławiać i przewozić je z dala od terenów zurbanizowanych – mówi Joanna Kajdanowicz. Odłownia, której właścicielem jest starostwo powiatowe, stanęła w poniedziałek po południu. – Urząd Gminy Jabłonna zorganizował i pokrył koszty jej transportu i instalacji oraz 24-godzinnej ochrony terenu na którym została ona ustawiona – tłumaczy Michał Smoliński z UG Jabłonna. Ze względów bezpieczeństwa, urzędnicy nie zdradzają dokładnej lokalizacji odłowni, a w przypadku gdyby ktoś ją już znalazł, apelują o nie zbliżanie się do niej i nie traktowania jej jako atrakcji turystycznej. – Wchodząc do lasu zostawiamy swój zapach, a on odstrasza dzikie zwierzęta. Może to utrudnić całą akację, a nawet ją udaremnić, bo dziki w okolice odłowni po prostu nie przyjdą – dodaje rzeczniczka starostwa. A wtedy szanse na pozbycie się ich będą minimalne.
    Ciągle też pamiętajmy o tym, że to są dzikie zwierzęta, co oznacza, że nie wolno się do nich zbliżać, ani ich dokarmiać.