Gdyby w środę po południu wnuki chciały odwiedzić swych mieszkających w powiecie dziadków, miałyby z tym problem. Przeszło dwie setki lokalnych seniorów wybrało się bowiem do legionowskiego MOK-u. W jakim celu? Zdecydowanie rozrywkowym.

Plenerowe imprezy na terenie placówki przy ul. Norwida to seniorska tradycja. – Tym razem nasz piknik nazwaliśmy „Raz na ludowo”. Dlatego zaprosiliśmy amatorski zespół Zygmunta Milewicza, który cygańskimi piosenkami oraz melodiami ludowymi uprzyjemnia nam czas. Później wystąpi zespół wokalno-taneczny. A wszystko to przy skromnym, ale jak zawsze świetnie przygotowanym poczęstunku – mówi Ryszard Winnicki, prezes legionowskiego koła PZERiI.

Z piknikowych atrakcji skorzystali też goście, którzy nie należą do Polskiego Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów. Ale za to słowem i czynem go wspierają. – Coraz większa grupa mieszkańców Legionowa to seniorzy. Kiedyś bardziej zajmowali się wnukami, a dziś wychodzą z domów, często są aktywniejsi niż młodzi ludzie. Fajnie, że umieją się bawić, że są ze sobą, że się integrują – podkreśla prezydent Roman Smogorzewski.

Skoro nie przeszkadza im w tym wiek, trudno się dziwić, że zabawowych szyków nie popsuło imprezowiczom także dziurawe niebo. W życiu zmagali się już z większymi trudnościami. – Aura nam nie sprzyja, ale być może nasze zmartwienia popłyną z tym deszczem gdzieś bardzo daleko – optymistycznie zakłada głównodowodzący emeryckiej organizacji. Sądząc po świetnych nastrojach uczestników, tak właśnie się stało. Zresztą nie po raz pierwszy, bo członkostwo w emeryckiej organizacji znakomicie ubarwia jesień życia. Dość powiedzieć, że poza działalnością na własnym terenie, seniorzy często wypuszczają się znacznie dalej, np. w Bieszczady, a nawet – jak planują w tym roku – do Francji i Hiszpanii. Na koniec znów wszyscy zobaczą się w Legionowie. – Będzie to zwyczajowe podsumowanie całej akcji turystyczno-wypoczynkowej i kulturalno-oświatowej. Zawsze robimy to, spotykając się towarzysko, przy muzyce, z wymianą doświadczeń i ewentualnych podpowiedzi: co dalej – dodaje Ryszard Winnicki.

Szef legionowskiego oddziału związku optymistycznie patrzy w przyszłość. Obecnie należy do niego ponad 1600 członków, a ich liczba wciąż rośnie. Myśl o związkowej legitymacji nieobca jest też gospodarzowi ratusza. – Tak, oczywiście, ale… nie wiem. Noszę w sobie takie przekonanie, że jeśli dalej będę prezydentem i będę prowadził taki, a nie inny tryb życia, to niestety nie doczekam tego czasu. Chociaż jestem z rodziny dosyć długowiecznej, co daje pewną nadzieję – śmieje się Roman Smogorzewski. Za jakieś dwie dekady legionowskie koło powinino więc zyskać wielce wpływowego członka. Chęci już ma, a środowy piknik na pewno go w tym przekonaniu utwierdził.