W środę (24 lipca) punktualnie o dziesiątej rano pracownicy legionowskiego starostwa powiatowego i innych instytucji mających tam swoje siedziby, zostali wyciągnięci zza biurek i zmuszeni do opuszczenia budynku. Chwilę później pod starostwo na sygnale podjechały wozy bojowe straży pożarnej.

Powodem ewakuacji nie było jednak ani rzeczywiste zagrożenie, czy też fałszywy alarm, ale… wymóg ustawowy. – Przepisy mówią o tym, że w każdym zakładzie pracy gdzie na jednej zmianie pracuje ponad 50 osób, takie próbne ewakuacje muszą być przeprowadzane minimum raz na dwa lata – mówi Joanna Kajdanowicz, rzecznik prasowy starostwa powiatowego w Legionowie.

Ale nie tylko o przepisy tu chodzi. Podstawowym celem próbnej ewakuacji było przećwiczenie tego, czy każdy zna odpowiednie procedury i czy wiedziałby co zrobić w przypadku realnego zagrożenia. Trzeba przecież pamiętać, że w budynku starostwa przebywają nie tylko jego pracownicy, ale też każdego odwiedzają je  setki klientów. – My mamy swoją instrukcję bezpieczeństwa, w której jest dokładnie napisane co należy robić. Na każdym piętrze budynku są wyznaczone dwie osoby, które mają czuwać nad sprawną ewakuacją danego piętra. Także naczelnicy poszczególnych wydziałów mają dopilnować ewakuacji swoich pracowników. Natomiast najtrudniej jest z klientami ponieważ oni nie mają obowiązku znać tej instrukcji i to my pracownicy starostwa jesteśmy odpowiedzialni za to, aby oni bezpiecznie opuścili budynek – dodaje Joanna Kajdanowicz.

 

Ewakuację bacznie obserwowali strażacy. Po przeanalizowaniu jej przebiegu, wystawią pracownikom starostwa odpowiednią ocenę. – Z własnego doświadczenia wiem jak wyglądają korytarze w tego typu obiektach. Często są pozastawiane różnymi sprzętami i przez takie ćwiczenia uczula się pracowników na pewne rzeczy. Na przykład na to, że drzwi na drogach ewakuacyjnych powinny być otwarte oraz nie powinny się tam znajdować materiały palne i przedmioty ograniczające szerokość przejść – mówi bryg. Arkadiusz Pich, zastępca komendanta PSP w Legionowie.