Zaproszenie legionowscy samorządowcy złożyli już we wrześniu ubiegłego roku, kiedy to odwiedzili Szkołę Polską w Kowlu. W ubiegłym tygodniu część jej uczniów oraz nauczycieli wreszcie mogła z niego skorzystać.

Miasto od razu przypadło im do gustu. – Jesteśmy tu pierwszy raz i zachwyciliśmy się jego pięknem. Moi uczniowie już mówią, że chcieliby zostać dłużej – zdradza Wiesław Pisarski, nauczyciel ze szkoły w Kowlu. – Legionowo jest takie niezwykle. Kiedy tu się znalazłam, miałam wrażenie, że przyjechałam do innego świata. Jest takie niepodobne do Kowla – zachwyca się uczennica Alona Żukowska. 350 km dzielących miasto na Wołyniu od Legionowa to z jednej strony mało, a z drugiej podróż do jakże odmiennej rzeczywistości. Uczniowie polskiej szkoły na dawnych kresach wschodnich to widzą, a owa rzeczywistość bardzo ich fascynuje. – Dla mnie najfajniejsze są sklepy, jest gdzie pospacerować. Ten kraj w ogóle wydaje mi się wspaniały – śmieje się Alona. – Wiadomo, każde pokolenie chce żyć lepiej. Oni także. Widzą, że na Ukrainie niewiele się zmienia, więc chcą wyjechać do Polski i tu studiować – dodaje Wiesław Żukowski. Chcą i to robią. Absolwentów polskiej placówki można spotkać na uczelniach w Warszawie, Krakowie czy Lublinie.

Zanim jednak młodzi goście legionowian podążą tą samą drogą, mieli okazję poznać, co przy jej pokonywaniu ich czeka. – Zorganizowaliśmy im pobyt w polskich rodzinach. Chodziło o to, żeby poznali naszą tradycję, mentalność, żeby zobaczyli, jak Polacy żyją – mówi przewodniczący rady miasta Janusz Klejment. A oprócz tego wycieczki, zabawy i inne atrakcje. Włącznie z wizytą u spoglądającego na goszczący ich gród Wielkiego Brata. Wielkiego, ale raczej mało groźnego. – Legionowo nie jest miastem, w którym grasuje mafia i nie można wyjść na ulicę. Generalnie jest spokój – zapewniał Adam Nadworski ze straży miejskiej. Zarówno w dzień, jak i – sądząc ze słów odzianego w okolicznościowy t-shirt gospodarza ratusza – w nocy. Inna sprawa, że prezydencka metafora kryła w sobie kilka znaczeń. – Jeszcze 10 lat temu mówiono o naszym mieście, że to sypialnia Warszawy, że nic się tu nie dzieje. Od kilku lat staramy się pokazywać, że w sypialni dzieją się bardzo fajne rzeczy i jest w niej naprawdę miło.

Takie też były relacje uczniów legionowskiej „dwójki” z rówieśnikami z Kowla. A o to przecież inicjatorom polsko – ukraińskiego partnerstwa od początku chodziło. – Jest lepiej, niż sobie wyobrażałem, bo ta przyjaźń nawiązała się bardzo szybko. Są w stanie ze sobą rozmawiać, bawić się, i to jest najważniejsze – uważa Janusz Klejment.

Poprzedni artykułByć jak Messi
Następny artykułWójt daje zarobić
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.