Teoretycznie miejscy radni są po to, aby o czymś decydować. Praktycznie, w starciu z legislacyjną rzeczywistością, ich mandaty stają się czasem tylko rekwizytami. Tak jak na majowej sesji, kiedy to podwyżkom taryf za wodę rada powiedziała: stop, a one i tak z mocy prawa od lipca popłyną.

Samorządowa bezsilność ani trochę nie schłodziła temperatury sesyjnej dyskusji. Słowa lały się strumieniami. – Wiadomo, radni PiS-u, jako opozycja, mocno podwyżkę krytykowali. Nie tylko zresztą oni, bo i pozostałe wypowiedzi były lekko krytyczne – mówi Ryszard Brański, wiceprzewodniczący Rady Miasta Legionowo. Prezesa PW-K wprawiło to we wcale nie takie lekkie osłupienie. – Wcześniej, na komisji rozwoju, radni byli za, a potem, na sesji – „nawet przeciw” – dziwi się Grzegorz Gruczek. Dezaprobatę w tej sprawie wyraził też prezydent. Mimo to, opinie samorządowców szef PW-K puścił mimo uszu. Jego zdaniem, podwyżka to nie wybór, lecz konieczność.

– Wynika głównie ze wzrostu cen na oczyszczalni „Czajka”. Po zakończeniu jej modernizacji gwałtownie wzrosły im opłaty amortyzacyjne, w związku z tym starają się te koszty przerzucić na innych. Wartość zaserwowanej nam podwyżki wyniosła około 17,5 procent – mówi Gruczek. Poza tym, szeroko zakrojone inwestycje PW-K też nie robią się same. Modernizacja sieci, SUW-ów, ograniczona do minimum awaryjność – to wszystko kosztuje. Nawet jeśli za część prac płaci Unia, firma musi posiadać wkład własny. Osobna kwestia to doszczelnienie kanalizacji i zabezpieczenie jej przed infiltracją wód gruntowych. Inwestycja droga, ale opłacalna. – Dzięki temu wzrost cen za ścieki nie jest tak dotkliwy. W ciągu ostatnich dwóch lat ich dopływ na „Czajkę” ograniczyliśmy o 1 mln m3. Za to, jako firma, musielibyśmy zapłacić, a w konsekwencji przenieść te koszty na mieszkańców.

Zaproponowana przez PW-K podwyżka zakłada wzrost cen o około 10 proc. Za pobór metra sześciennego wody i odprowadzenie tej ilości ścieków mieszkańcy zapłacą netto o 1,18 zł więcej. Łącznie 10, 57 zł. Na dowód, że to zbyt dużo, radni PiS-u przedstawili na sesji zestawienie firm, które biorą mniej. Miało być argumentacyjne Magnum 44, wyszedł jednak pistolet na wodę. – Należy brać pod uwagę, czy to są spółki prawa handlowego, czy komunalne zakłady budżetowe. Jeżeli te drugie, wiadomo, że ich rachunek ekonomiczny opiera się głównie na dotacjach z urzędów. Trudno więc używać tego typu porównań – uważa prezes Gruczek. Można za to pójść w podobnym kierunku. Pomysł już jest. – Będę kolegom proponował, żebyśmy ewentualnie zastanowili się nad tym, czy budżet miasta stać, jak to bywa w innych gminach, na lekkie dofinansowanie wprowadzonych dla mieszkańców podwyżek – zapowiada Ryszard Brański (PO). Sęk w tym, że patrząc na wielkość legionowskiej skarbonki, szanse są minimalne.

Dla świętego spokoju podwyżce taryf większość głosujących powiedziała więc „nie”. Mając zarazem świadomość, że ich weto jest całkowicie bezskuteczne. – Ustawodawca przewidział, że radni, szczególnie w okresie przedwyborczym, niechętnie podejmują decyzje, które w jakimś stopniu miałyby uderzać w ich potencjalnych wyborców. W związku z powyższym, ustawa mówi, że radni mogą zagłosować przeciw, ale jeżeli w przedstawionych kalkulacjach ekonomicznych nie znajdą merytorycznych błędów, podwyżki i tak wchodzą w życie – tłumaczy Grzegorz Gruczek. – Nie jesteśmy tym zachwyceni. Od lat mówimy, że musimy głosować za czymś, na co nie mamy wpływu – narzeka wiceprzewodniczący Brański. Cóż, takie życie. Co się tyczy dodatkowych wpływów PW-K, firmową kasę zaczną one zasilać od lipca.