Czwartkowa sesja rady powiatu stała sprawozdaniami. Najważniejsze z nich dotyczyło realizacji ubiegłorocznego budżetu. Wprawdzie ze względu na układ sił absolutorium dla zarządu było pewne, przebieg dyskusji dla wielu stanowił spore zaskoczenie.

O ile sprawozdanie PCPR przeszło gładko, szef Domu Pomocy Społecznej „Kombatant” gościł na mównicy znacznie dłużej. Po części dlatego, że obecne na sali jego podopieczne nie pojawiły się tam tylko po to, by słuchać. Wręcz przeciwnie. – W niedziele, święta jesteśmy odcięci od świata. Oczywiście jest to pewna trudność dla domu, aby zmienić harmonogram. Trzeba by było pomyśleć o tym, żeby jednak ludźmi się zaopiekować – narzekała Irena Krzyżanowska. – Również w weekendy dom pracuje i jest obsada. Nie ma tam jednak wtedy pracowników kulturalno-oświatowych. Byłoby to trudne do zrealizowania i wiązałoby się z poniesieniem dodatkowych kosztów – odpowiedział dyr. Paweł Rzępołuch.

O pieniądzach, przy okazji dyskusji o „Kombatancie”, mówiono w czwartek sporo.  – Dom dostaje za każdego mieszkańca 3,5 tys. zł. Ale żeby się w nim utrzymać, musimy dołożyć jeszcze przynajmniej 500 zł. Żeby kupić to, czego dom nam nie daje – powiedziała pani Krzyżanowska. Chodzi głównie o leki, odzież, a także warzywa czy owoce. Zdaniem dyrektora, w obecnej rzeczywistości prawnej i ekonomicznej to normalne. – Gdy popatrzymy na Ustawę o pomocy społecznej i jej szczytne założenia, które rozbijają się o doprecyzowujące ją rozporządzenie, dostrzeżemy, że dom zapewnia odzież czy obuwie, ale dla osób nieposiadających własnego dochodu – zwrócił uwagę dyr. Rzępołuch. Nie negując, że w działalności DPS złotówki są bardzo istotne, starosta zwrócił uwagę na coś, kto wie, czy nie ważniejszego – złote serca jego pracowników. – Jeśli chodzi o wydatki, pewnie wiele zmienić się nie da, zwłaszcza, że odbiłoby się to na stawkach płaconych przez mieszkańców w kolejnym roku. Natomiast co do zmian strukturalnych, organizacji i jakości pracy, stosunku pracowników, to zawsze można zrobić więcej.

Kilkanaście minut później, o tym, czy można było zrobić więcej, opowiadał radnym sam Jan Grabiec. Tyle że mając na myśli ubiegłoroczny budżet powiatu. – Był on najtrudniejszy spośród dotychczasowych sześciu, w których miałem przyjemność i zaszczyt przewodniczyć dzięki państwa decyzji pracom zarządu powiatu. Cechował się niestabilną sytuacją dochodową i stagnacją, jeśli chodzi o dochody z tytułu podatku od osób fizycznych – zaczął samorządowiec. Nałożyły się na to podwyżki dla nauczycieli, a także nowe zadania przerzucone na powiat bez wskazania źródeł ich finansowania. Mimo takiego wstępu, Jan Grabiec nie musiał informować radnych o finansowej katastrofie. Planowane dochody udało się bowiem zwiększyć w ciągu roku aż o 13 mln, do ponad 81 mln zł. Nic zatem dziwnego, że komplementów nie szczędził sam szef rady. – Sztuką jest w takiej sytuacji przeprowadzić realizację budżetu, w stosunku do założeń wyższą po stronie przychodów, bez zaciągania dodatkowych zobowiązań – podkreślił Szymon Rosiak. Peany na cześć realizatorów budżetu wznieśli też tradycyjnie koalicjanci. – Istotą absolutorium nie jest sympatia lub jej brak dla poglądów politycznych zarządu czy personalna sympatia do jego członków. Istotą jest akceptacją lub jej brak dla gospodarki finansowej, którą on prowadzi. Wskaźniki, które państwo znają, świadczą o tym, że jest ona po prostu dobra – mówił Igor Krajnow (PO). Potwierdził to (opatrzony, gwoli ścisłości, złą datą…) dokument autorstwa Regionalnej Izby Obrachunkowej. – Jest tam zdanie, mówiące, że zarząd powiatu, wydatkując środki publiczne, kierował się gospodarnością i celowością. Myślę, że to dla nas jak najlepsza opinia – dodał Waldemar Jaroń (PS). Tradycyjnie jako ostatnia głos zabrała opozycja. – Panie przewodniczący, chyba pan nie wierzył, że odmówiłbym sobie tej przyjemności – żartował Piotr Płaciszewski (PiS). Przyjemność, jak się wkrótce okazało, była to również dla zarządu powiatu. – Dziś mówimy o realizacji budżetu, a jak cyfry pokazują, jest on zrealizowany w 98 procentach. Informuję, że zgodnie z decyzją klubu podniesiemy ręce na tak.

Pierwsza tego typu absolutoryjna deklaracja członków klubu PiS skłoniła ich kolegów z rady do oklasków. Zaraz potem, po jednogłośnie udzielonym absolutorium, brawa otrzymał starosta. Czy za rok będzie podobnie, on sam ma pewne wątpliwości. – Procesy kryzysowe, które pojawiały się w ubiegłym roku, jeszcze się pogłębiły. Widzimy wzrost bezrobocia, odczuwamy to też w budżecie powiatu. Oczekiwania ludzi są spore, a możliwości finansowe gmin, które nas zawsze wspierały, mniejsze. Ale dziś jesteśmy optymistami, bo sporo pieniędzy udało nam się pozyskać z zewnątrz, ze źródeł, które gdzieś tam pozostały – mówi Jan Grabiec. Oby tylko i one nie wyschły.