Kwietniową sesję legionowscy radni rozpoczęli na wysokim poziomie. Zadecydowała o tym jednak nie uchwałodawcza wena, lecz wspinaczkowe wspomnienia legionowskiego alpinisty, Huberta Krzemińskiego. Później na samorządowych ustach gościło właściwie już tylko jedno słowo – pensum.

Jako że Elbrus okazał się dla Huberta Krzemińskiego mało gościnny, w ciepły, wiosenny dzień samorządowcy wysłuchali historii mrożącej krew w żyłach. Mimo pomyłki na prawie pięciu tysiącach metrów, zakończonej happy endem. – W pewnym momencie nie wiedziałem, jak dokładnie iść, więc zacząłem kombinować, którędy będzie najlepiej. No i, w myśl zasady, że lepsze jest wrogiem dobrego, tak wykombinowałem, że zleciałem – śmieje się legionowianin. Płynny, umieszczony w butelce podarunek, który z wdzięczności za miejski sponsoring Hubert Krzemiński przekazał na ręce prezydenta, szczęśliwie ocalał.

 

Przy szóstym punkcie obrad idylliczna atmosfera sesji szybko się ulotniła. A to za sprawą projektu uchwały zmieniającej obowiązkowy wymiar godzin dla pracujących w miejskich szkołach pedagogów, psychologów, logopedów i doradców zawodowych. – W poprzednim roku realizowaliśmy projekt unijny dotyczący wspomagania, zarówno dzieci uzdolnionych, jak i dzieci z różnymi problemami, z klas 0 – 3. W wyniku tych badań okazało się, że potrzeby są znacznie wyższe, niż to dotychczas wynikało nawet ze zgłoszeń dyrektorów – mówi Piotr Zadrożny, zastępca prezydenta Legionowa. W podobnym tonie wypowiadali się też gorzej uposażeni rodzice. O ile w latach ubiegłych  takie potrzeby zaspokajano poprzez zwiększanie liczby etatów, w czasie kryzysu stało się to niemożliwe. Dlatego w ratuszu postanowiono zwiększyć pedagogiczno – psychologiczne pensum do 30 godzin tygodniowo. W środowisku zawrzało. – Jedni sprzeciwiali temu, żebyśmy podnieśli liczbę godzin, inni wychodzili naprzeciw temu, co zaproponował prezydent. Jeszcze inni twierdzili, że powinniśmy nawet podnieść to pensum do powyżej 30 godzin – mówił podczas sesji Mirosław Pachulski (PO).

Liczące niespełna 40 osób grono szkolnych pedagogów, psychologów, logopedów i doradców zawodowych argumentowało, że większe pensum przełoży się na mniejszą efektywność ich działań. Ponieważ zarobki pozostaną bez zmian, pojawiły się głosy o rezygnacji z pracy. Jak przypomniał prezydent, podobna sytuacja miała miejsce kilka lat wcześniej. Zakończyła się nawet w sądzie, zresztą korzystnym dla miasta wyrokiem. – Też zapowiadali, że się zwolnią. Z tego, co wiem, nikt tego nie zrobił. W dzisiejszej rzeczywistości praca w legionowskiej oświacie jest bardzo atrakcyjna pod każdym względem, także pod tym finansowym – powiedział prezydent Roman Smogorzewski. Oznacza to, że wykwalifikowani i doświadczeni pedagodzy, a takich jest większość, zarabiają brutto nawet 5 tys. zł.

Tak czy inaczej, po dwóch posiedzeniach miejskiej komisji oświaty radni z trzech klubów złożyli wniosek w sprawie zmniejszenia proponowanego przez urzędników pensum. Ratusz nie miał wyboru. – Uznałem, że ważniejsze od osiągnięcia tego maksymalnego pułapu 30 godzin jest znalezienie po stronie nauczycieli partnerów, którzy zdecydują się na to, aby w ramach zwiększonego pensum dać opiekę większej grupie dzieci. A my wspólnie z dyrektorami szkół będziemy się zastanawiać, w jaki sposób dostęp do tych specjalistów dziecku ułatwić – deklaruje Piotr Zadrożny. Prezydencką autopoprawkę zwiększającą pensum o 4 godziny radni powitali z otwartymi mandatami. – Ten kompromis pozwoli specjalistom lepiej pracować. Będą skupiali się na dzieciach, a nie na różnych zajęciach dodatkowych – oświadczyła Małgorzata Luzak (NMNS). – My od początku, już na pierwszej komisji, byliśmy za tym, żeby takie rozwiązanie zaproponować – przypomniał z kolei Zdzisław Koryś z PiS.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że na 20 radnych aż 18 poprawioną uchwałę poparło. Dwóch wstrzymało się od głosu. Za to nikt nie powstrzymywał się przed ekologicznym finałem środowej sesji. O ile radni zaczynali ją z głowami w chmurach, kończyli z łopatami w ziemi. Szkoła Podstawowa nr 1 to trzecia miejska placówka, w której dowiedli, że potrafią zostawiać po sobie nie tylko uchwały, ale i coś o wiele trwalszego – drzewa.