Pośród olbrzymiej obfitości przeróżnych, obchodzonych w kraju świąt, jest jedno niezwykłe. Z pozoru odfajkowujemy je najwyżej kilkoma mniej lub bardziej udanymi, podawanymi przez dziennikarzy kitami, które na drugi dzień ci sami, zadowoleni z siebie panowie wydłubują ze świadomości naiwnych odbiorców. Tak naprawdę czcimy je jednak każdego dnia: albo osobiście, z ustami pełnymi słów powszechnie uważanych za kłamliwe, albo z uwagą wsłuchujemy się w kazania przeróżnych kapłanów oszustwa. Z politykami na czele. Tak, tak, prima aprilis mamy przecież na okrągło.

Co do przedstawicieli środowisk legislacyjno – rządzących, wszelkie wątpliwości dotyczące ich prawdomówności rozwiewa proste zestawienie pomruków dochodzących z lewa i prawa. Ponieważ najczęściej znajdują się one na merytorycznych antypodach, na pierwszy rzut ucha słychać, że ktoś łże. Bo jeśli według jednych ważniaków coś jest białe, a zdaniem innych czarne, prawda wcale nie musi leżeć pośrodku. Po prostu część tego towarzystwa, jak to ładnie sami politycy ujmują, z premedytacją mija się z prawdą. Pozwalamy im na to, dajemy się wkręcać w zastępcze problemy (ile rodaków zastanowiło się, co wspólnego z ich codzienną walką o przetrwanie ma sposób wyboru szefa aktualnie rządzącej partii?), więc oni to robią. Nabierając przy okazji megalomańskiego przekonania o wyjątkowej wadze swych cennych, wypuszczanych z gęby fraz(esów). A one najczęściej nie są cenne, lecz jedynie kosztowne. Dla posiadaczy mandatów i ministerialnych posad różnica to niewielka, ale dla wyborczej masy olbrzymia, bo to ona w rezultacie za wynikające z tych słów działania płaci.

Z drugiej strony, nawet największy małżonek stanu zaczynał kiedyś jako zwykły człowiek. I właśnie wtedy, dojrzewając i ucząc się życia, doskonalił równocześnie tak w nim niezbędną umiejętność kłamstwa. Zaczynając od bunkrowania przed kadrą rodzicielską pierwszych szlugów, poprzez prężenie muskułów przed kolejnymi wybrankami serca, aż do przekonywania pracodawców o swych naciąganych zaletach – wszystko to prowadzi do zalegalizowania kłamstwa jako społecznie akceptowanej formy wymiany myśli. Jeśli ktoś myśli, że jest w tym dobry, idzie do polityki. Kiedy coś w niej osiągnie, miał rację.

Poprzedni artykułNa wagary do szkoły
Następny artykułPrzed Wielkanocą, ale bez jaj
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.