Jeszcze kilka dni temu apologeci zalet białej pory roku mieli argument nie do odrzucenia. Za słynnym „misiowym” palaczem mogli śmiało powtarzać: „Jak jest zima, to musi być zimno”. Po 21 marca sytuacja nieco się skomplikowała. Stąd zamiast filmowych cytatów, lepiej rzucić na stół argumenty. Nawet jeżeli amatorzy podsmażanej na słońcu skórki przyjmą je bardzo chłodno. Plusów minusowych temperatur jest, wbrew pozorom, sporo.

Jeśli chodzi o życie codzienne, chłodek cenią sobie zwłaszcza panowie: wiadomo, skoro spada podaż potu, na sucho uchodzą dłuższe rozłąki z prysznicem i takież noszenie tych samych gatek. O braku komarów, chłodzeniu piwa na balkonie i możliwości dorzucania do drinków naturalnego lodu nawet nie warto wspominać. Wymienione płyny są zimą o tyle przydatne, że po pierwsze, niechętnie zamarzają, a po drugie, pozwalają szybciej się rozgrzać, gdy rozmiłowani w uprawianiu telesportu krajowi herosi zapragną pobiegać z Justyną na nartach albo skoczyć gdzieś z Kamilem Stochem. Jeśli ktoś woli dyscypliny zespołowe, może wykorzystać mroźną aurę do przywrócenia właściwej temperatury swej zziębniętej damie, która (to kolejna korzyść) chętniej odpuści wtedy konkubentowi umówioną wizytę u teściowej. – Przecież wiesz, Drobiażdżku, że bardzo bym chciał, ale widzisz, jaka dziś paskudna pogoda… To zresztą często prawda, a zimą autem jeździ się jednak gorzej – ale dzięki temu wolniej, co pozwala łatwiej wymijać wszelkie drogowe perforacje. Poza tym, większość dziur i tak jest zasypana śniegiem.

A co z krótkiego słupka rtęci mają panie? Też nie powinny narzekać. Mogą na przykład, unikając czekania do 1 listopada, z dumnie wypiętą piersią i bez obawy o podejrzenie ataku nowobogactwa zakładać futra. Tego rodzaju odzienie, oprócz termicznego, posiada też walor praktyczny. Spod ciuchów nie widać schowanych pod skórą zapasów ciepłodajnego tłuszczyku, na których punkcie niewiasty są przecież (często niepotrzebnie) mocno przeczulone. Pozostając przy kwestiach estetycznych, schłodzony makijaż nie spływa pięknościom po obliczach, gorszy stan upierzenia łatwo zaś im wytłumaczyć/zatuszować nakryciem głowy. I z głowy! Tak więc nie demonizujmy zimy, bo w życiu poczuć chłód, pośliznąć się albo zostać na lodzie można równie dobrze latem.