Z budynkami postawionymi na miejscu i w pobliżu dawnego Anatu od początku było sporo zamieszania. Ale protesty spółdzielców oraz bankructwo jednego z wykonawców nijak się mają do spektakularnej zadymy, która nastąpiła tam w ubiegłym tygodniu. Na szczęście nie w sensie metaforycznym, lecz dosłownym, do tego była ona zamierzona.

– Mamy tu do czynienia z próbą strażaków, projektantów i wykonawcy dotyczącą skuteczności oddymiania oraz zabezpieczenia poszczególnych stref pożarowych w garażu podziemnym. Ma on dużą długość i tylko jeden wjazd, który wymuszał montaż specjalnego systemu ochrony przeciwpożarowej. Oczywiście dla bezpieczeństwa użytkowników i mieszkańców – tłumaczy Szymon Rosiak, prezes SML-W w Legionowie.

Dbałość o nie jest tyleż ważna, co kosztowna. W przypadku spółdzielczego obiektu oznaczała ona wyłożenie ponad pół miliona złotych na urządzenia zapewniające właściwe przeciwdziałanie skutkom ewentualnego pożaru. Czy poprzez zmianę projektu budynku można było tego wydatku uniknąć? Jak twierdzi prezes SML-W, nie bardzo. – To się wiązało przede wszystkim z brakiem miejsca i brakiem możliwości zachowania ilości powierzchni biologicznie czynnej. Gdybyśmy wybudowali drugi wjazd, to mielibyśmy problemy z zachowaniem ilości zieleni na tej nie za dużej działce. A poza tym, wyglądałoby to strasznie szpetnie, gdyż ten wjazd musiałby być od strony ulicy Piłsudskiego.

Skoro więc jest jak jest, należało sprawdzić, czy jest jak należy. Na miejscu karnie stawili się projektant, przedstawiciele inwestora, wykonawcy oraz legionowscy strażacy. Szybko zauważono, że wzniecony na potrzeby eksperymentu żółty dym opuszcza garaż szybciej, niż się spodziewano. Dlatego przy kolejnych próbach, aby sprawdzić jak przemieszcza się on po elewacji bloku, dawkę preparatu podwojono. Pomijając fachowe spostrzeżenia wymieniane między strażakami a projektantem, akcja przebiegła wręcz wzorowo. – Wypadła pozytywnie. Oddymianie nastąpiło sprawnie i skutecznie, a o to nam przecież chodzi. Były jakieś drobne uwagi, ale bezpośrednio niewpływające na sprawność działania systemu – ocenia mł. bryg. Grzegorz Jakubowski z sekcji kontrolno-rozpoznawczej Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Legionowie.

Spółdzielni nie pozostaje zatem nic innego, jak spokojnie czekać na dokończenie inwestycji, a przyszłym mieszkańcom – na przeprowadzkę. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, prace na miejscu dawnego Anatu zakończą się w połowie tego roku.