Ludziom różne rzeczy przychodzą do głowy. Dziennikarz też człowiek i od czasu do czasu jakiś pomysł, nie zawsze uzasadniony do głowy mu przyjdzie.

Lata całe temu w okolicach Warszawy rozgrywany był Rajd Warszawski. Jednym z bardziej znanych odcinków specjalnych był ten, rozgrywany w okolicach Legionowa. Starsze tuzy rajdowe pamiętają OS Węgierska Górka – Legionowo. My także postanowiliśmy odświeżyć sobie pamięć. I przejechać jego trasę – nie żeby zaraz pedał dno, ale choćby z odrobiną adrenaliny.

 

Jako sprzęt wybraliśmy dwa samochody przyspieszające fanom motoryzacji bicie serca. Renault Twingo RS i FIAT 500 Gucci. Grzegorz zasiadł za kierownicą Twingo. Samochód już po zajęciu miejsca za kierownicą daje się lubić. Pozycja za kierownicą przypomina tę właściwą dla rajdów. Kręgi lędźwiowe poprzez wygodny fotel przekazują do mózgu wiele danych trakcyjnych auta. Silnik 1,6 l 132 KM daje sobie radę z lekką budą, a zawieszenie pozwala na odrobinę ekstrawagancji. Każdy kolejny zakręt odhamowywany jest nieco później, a wyjście z niego jest coraz dynamiczniejsze. Ech, gdyby jeszcze zamknęli ruch.

Mirek zaś zasiadł za sterem Fiata 500 w designerskiej wersji Gucci. Choć to auto bardziej pod klub nocny, niż na odcinek specjalny, to nam nie przeszkadza. Ech tam, co tam, wygląda urodziwie, więc sprawdźmy jak jeździ. O dziwo mimo silnika 1,2 69 KM przyspiesza nader żwawo i na licznych zakrętach daje radę. Nie kładzie się na boki, a przecież nie jest zbyt sztywno zawieszony tak jak Twingo. A sam OS kiedyś wydawał mi się trudniejszy, mówi Grzesiek. Może dlatego, że jechany był zawodniczo, a więc szybciej i pod presją. Oprócz tego więcej było wtedy twórczej weny, a mniej umiejętności.

Dzisiaj te zakręty dla niewprawnego kierowcy mogą stanowić trudność, szczególnie, gdy kierowca ma źle ułożone ręce na sterze. Dobudowano także rondo, które zmienia konfigurację drogi, lecz mimo to dziś auta rajdowe są zbyt prędkie, by dziś ten OS był rozgrywany w jakimś rajdzie. Ewidentnie Twingo to prawie rajdówka, troszkę maszlowania tu i tam, oczywiście profesjonalna klatka, wielopunktowe pasy i może ostatnim by się nie było. Pięćsetka zaś to samochód dla lansu, dla kibica, przepraszam – kibicki rajdów. Kobiecie w tym samochodzie do twarzy. Jak w dobrze skrojonej miniówie i z profesjonalnym makijażem na buźce.

Pięćsetka pogoniona do trudniejszej pracy też daje sonie radę, choć i przyspieszenie i hamowanie troszkę nie te. W Abarcie jest o wiele, wiele lepiej. I po co to wszystko?! Teraz w głupi siwy łeb wbił się pomysł, a może by tak jeszcze raz na poważnie, w kasku, z klatką, z pilotem. Chyba dzieci i wnuczki się nie obrażą. A może lepiej zajechać pod klub?!