Długo żyłem w złudnym przeświadczeniu, że wypoczywać – podobnie jak oddychać czy emitować z siebie uwłaczające owadziej familii bąków dźwięki – potrafi każdy. Bo i co w tym trudnego? W wersji miejskiej do zażywania relaksu wystarczy kawałek kanapy, pilot i jakaś zimna, mokra przekąska. Wariant turystyczny jest w zasadzie podobny, z tym, że podmiot wypoczywający, zamiast na meblu i przed telewizorem, rozwala się w piaskowym grajdole i, żłobiąc ciepławe piwo, uważnie śledzi akcję odgrywanego na żywo „Słonecznego patrolu”. Jasne, istnieją też osobniki preferujące tak zwany wypoczynek aktywny, nimi jednak (podobnie jak innymi odchyleniami od krajowej normy) zajmować się nie warto. To urlopowi odszczepieńcy. Zdrowy, robotniczo – chłopski element narodu, w trakcie krótkiej rozłąki z rolą czy taśmą produkcyjną, nie będzie przecież udawał kozic, zapieprzając po górach! Pot i zmęczenie ma na co dzień. Tak czy owak, czego osobiście doświadczyło me zbolałe od siedzenia siedzenie, samo wyżebranie od szefa kilku dni urlopowej jałmużny to nawet nie połowa sukcesu. Jeśli ktoś chce wyjść poza powyższy schemat, powinien mieć jeszcze pomysł, jak ten darowany czas roztrwonić.

Kanikułowi teoretycy (w tej roli niezawodni amerykańscy naukowcy) są zdania, że na pełne wyprostowanie grzbietu po trudach kręcenia zawodowym kieratem potrzeba co najmniej trzech tygodni. Przy czym ten pierwszy to zaledwie mentalne i fizyczne wrzucenie na luz, a właściwa regeneracja zaczyna się ponoć dopiero po drugim. Jeśli to prawda, większość trudniących się uczciwą pracą rodaków nigdy nie była w pełni wypoczęta. Słonia z rzędem śmiałkowi, który odsłania swe żądania dotyczące trzytygodniowej szansy na zapomnienie gęby pryncypała. Pomijając już podejście rodem z Kraju Radioaktywnej Wiśni, które zakłada, że skoro firma tyle czasu wytrzyma bez ciebie, to znaczy, że jesteś tam zbędny, w Kraju Śmierdzącej Wisły mało kto dysponuje środkami pozwalającymi na uczynienie urlopu czymś więcej, niż tylko jałowym popędzaniem wlokącego się czasu. Na szczęście kasa to nie wszystko. Bo choćbyś, nawet w samej Hurghadzie, mówił językami ludzi i aniołów, a miłości byś nie miał, staniesz się jako miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Ale na pewno nie wypoczywający.

Poprzedni artykułKościelna do remontu
Następny artykułChciał wyłudzić blisko 4 tys. zł
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.