Mimo wcześniejszych zapowiedzi, minister sportu nie odwiedziła w poniedziałek młodych sportowców biorących udział w turnieju siatkarskim na osiedlu Piaski. Może to i lepiej, bo dzięki temu wojewódzki finał imprezy „Orlik Volleymania” był wolny od politycznej propagandy sukcesu. Tym razem grano piłką, a nie słowami.  
    Jeszcze do niedawna inwestycyjna duma rządzącej krajem Platformy Obywatelskiej – słynne Orliki, kojarzone były jedynie z futbolem. Przed rokiem, za sprawą turnieju „Orlik Volleymania”, zaczęło się to zmieniać. W tym było jeszcze lepiej. Do udziału w imprezie zgłosiły się już nie cztery, lecz wszystkie województwa, czyniąc z niej ogólnopolskie zawody o palmę pierwszeństwa na krajowym podwórku. Lub, jak kto woli, Orliku. – Bardzo fajny pomysł. Ktoś mądry postanowił te Orliki ożywić, wprowadzając na nie tak piękną dyscyplinę jak siatkówka – uważa Janusz Patriak, znany legionowski trener i popularyzator „siaty”.   
    W poniedziałek na osiedlu Piaski rozegrano wojewódzki finał „Orlik Volleymanii”. W każdej z dwóch kategorii wiekowych dziewcząt i chłopców (12-13 i 14-15 lat) wystartowało po osiem drużyn, które zwyciężyły wcześniej w eliminacjach powiatowych. Różnił je bez wątpienia poziom, łączył – zapał do gry. Choć czasem wiatr wiał zawodnikom nie tylko w oczy. – Granie na Orliku jest dość trudne, ponieważ warunki atmosferyczne często przeszkadzają. Tak samo jak tartanowa nawierzchnia. Jednak i tak jest to przyjemność. Dziewczyny, które tutaj grają, bardzo lubią ten sport i widać, że angażują się w to, co robią – zapewnia Aleksandra Hamuda ze zwycięskiego teamu Desperatki Legionowo. Z chłopcami jest zresztą podobnie. Niezależnie od tego, czy gra w siatkówkę ma być dla  zawodników sposobem na życie, czy tylko dobrą zabawą. – Na Orlikach nie pojawiają się tylko zespoły klubowe, ale widzimy tu również drużyny szkolne i podwórkowe. Te pierwsze oczywiście dominują, ale idea jest taka, żeby Orliki były dla wszystkich – mówi trener Patriak.
    Idea słuszna, więc nic dziwnego, że swą obecnością postanowiła ją wesprzeć sama minister, a właściwie ministra sportu i turystyki. Jak postanowiła, tak… nie zrobiła. Mimo gorliwych zapewnień Joanna Mucha Legionowo w swych planach pominęła. I choć lokalni oficjele czuli się pewnie trochę zawiedzeni, młodzi zawodnicy chyba tej absencji nie odnotowali. Bo dla nich siatkówka to nie element rozgrywki politycznej, tylko pasja. – Kiedy widzisz lecącą w górę piłkę i czujesz, że jest twoja, to masz wrażenie, jak gdyby wszystko się zatrzymało. Nie ma niczego piękniejszego od tego momentu. Pamięta się każdy fragment gry. Siatkówka bywa też pomocna, kiedy ktoś ma jakieś problemy – mówi Ola Hamuda. Nie przysparza ich za to rosnące zainteresowanie młodzieży przebijaniem piłki nad siatką. Wręcz przeciwnie, bo sport to nie tylko zdrowie, lecz także wychowanie. – Gramy, bawimy się na świeżym powietrzu, spędzamy dwie, trzy godziny na boisku, i w tym momencie odciągamy młodzież od różnych złych rzeczy, komputera czy używek. A przede wszystkim jest tu rywalizacja. Dzieciaki ją lubią i gra ich coraz więcej – cieszy się Janusz Patriak.  
    Ogólnopolski finał turnieju „Orlik Volleymania” odbędzie się w Sopocie, w dniach 6-7 października. Weźmie w nich udział elita siatkarskich młodzików. Ale już teraz wiadomo, kto wygrał: wszyscy ci, którzy w tych zawodach wzięli udział.

Poprzedni artykułUczony uczeń
Następny artykułWeekend ze Światowidem
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.