Coraz częściej (szczególnie w gminnych skarbonkach) daje się zauważyć, że tak zwana władza centralna, jak każda władza zresztą, z poddanymi, w tym przypadku samorządami, sobie pogrywa. Co bardziej śmiali szeryfowie, nawet gdy okrakiem stoją na Platformie i własnych włościach, mówią o tym, krzyczą nawet, już od niedobrych kilku lat. O ile bowiem zwykły obywatel z reguły rzadko odczuwa na plecach rosnący ciężar spychanych samorządowcom zadań (ale wkrótce odczuje, odczuje…), tych, którzy z racji pełnionych obowiązków muszą te finansowe łamigłówki rozwiązywać, przygniata on tu i ówdzie do samiuśkiej ziemi. Na przykład w Skarżysku-Kamiennej, gdzie od jakiegoś czasu nauczyciele pały stawiają uczniom za friko. Szóstki, rzecz jasna, także. Burmistrz powiedział, że kiedy na miejskim koncie jakiś cudem pojawi się kaska, to on oczywiście zaległe wynagrodzenia wypłaci. Najchętniej… w ratach. I tak oto, choć chłop być może Donku ducha winien, poczuje zapewne, gdy już nadejdzie czas lokalnej elekcji, w jaki sposób pobory przekładają się na wybory. Będzie bolało.
Nie jest oczywiście tak (w tym aspekcie rządowo – samorządowe relacje nic a nic nie różnią się od międzyludzkich), że polscy wójtowie, burmistrzowie i prezydenci kłopoty dostali wyłącznie w spadku po poturbowanym kataklizmami monarsze pewnej zielonej wyspy. Wiele wskazuje na to, że zaszkodziły im, skądinąd słuszne, osobiste aspiracje do uczynienia zdobytych przy urnach włości krainami mlekiem i czekiem płynącymi. Ba, im więcej konsumowali unijnej sałaty, tym wyżej nosili głowy, jak gdyby mówiąc: Patrzcie, podziwiajcie nasze nowe hale sportowe, baseny, szkoły! I co tam jeszcze lud sobie życzył. Nosili, mając ku tej dumie podstawy, bo też godne to i sprawiedliwe robić bliźnim dobrze. Zwłaszcza w promocji. Sęk w tym, że – jak to ma miejsce z każdym produktem, ze spożywczymi włącznie – za inwestycje w infrastrukturę płaci się nie tylko przy zakupie. To zapewne dlatego jeden trzeźwo myślący szef miasta na L., nawet za cenę odpuszczenia sobie sztandarowej wyborczej obietnicy, nie prze zanadto do budowy w grodzie aquaparku. Dobrze wie, że w kryzysie łatwo można tam utonąć. A z tego nawet w szpitalu nie wyleczą. Szczególnie obiecanym.

Poprzedni artykułŻeby było bezpieczniej
Następny artykułPromieniowanie za kratkami
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.