Drużyna Legionovii rozegrała chyba najlepszy mecz w rundzie jesiennej, ale wynik nie odzwierciedla dobrej postawy podopiecznych trenera Marka Papszuna. Zawisza Rzgów miał bardzo dużo szczęścia, bo zamiast wysokiej porażki, mecz zakończył się minimalną przegraną gości 1:2. Legionovia wypracowała sobie wiele sytuacji bramkowych, ale zawiodła skuteczność. W piątej kolejce wicelider wyjeżdża do Kleszczowa.

Piłkarze Legionovii wciąż znakomicie spisują się w rozgrywkach łodzko-mazowieckiej trzeciej ligi. Po trzech kolejnych zwycięstwach, drużyna trenera Marka Papszuna podejmowała na własnym boisku Zawiszę Rzgów, zespół, który w trzech kolejkach zdobył tylko jeden punkt. Zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu był zespół gospodarzy, ale nikt nie spodziewał się łatwego spotkania. W dwóch przegranych spotkaniach Zawisza był gorszy od rywali tylko o jedną bramkę, więc na pewno nie jest to typowy dostarczyciel punktów. Przebieg spotkania w Legionowie potwierdził to.

Bardzo dobra pierwsza połowa

Od początku gospodarze zaczęli bardzo ofensywnie, ale już w 5 minucie goście mogli objąć prowadzenie. W środkowej strefie boiska, piłkę stracił Marcin Rawski, Zawisza wyprowadził szybką kontrę. Na szczęście w decydującym momencie Rawski sam naprawił swój błąd, blokując strzał piłkarza ze Rzgowa.

Od tego momentu na boisku dominowała Legionovia. W 11 minucie Hubert Kosim miał pierwszą bardzo dobrą okazję do zdobycia bramki, ale główkował niecelnie. Pięć minut później, po rzucie rożnym wykonywanym przez Marcina Rawskiego, lepiej zachował się Patryk Łukasik, który pokonał bramkarza Zawiszy.

W dwudziestej minucie asystę mógł zaliczyć Paweł Błesznowski. Po jego wybiciu piłki i po nieporozumienie obrońcy gości z bramkarzem w znakomitej sytuacji znalazł się Paweł Tomczyk, jednak nie trafił w bramkę. Okazji do podwyższenia wyniku nie brakowało gospodarzom. Groźnie strzelali Rawski i Mateusz Sołtys.

Chwilę później groźnie uderzał Rawski, ale bramkarz Zawiszy zdołał odbić piłkę na róg.

Bramka padła jednak dopiero w 33 minucie. Rawski wywalczył piłkę w środku boiska, podał do Janusińskiego, a ten odegrał do Huberta Kosima. Napastnik Legionovii technicznym strzałem, tuż przy słupku, podwyższył wynik na 2:0.

Tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, goście wypracowali sobie pierwszą okazję do strzelenia bramki. Na szczęście dla gospodarzy, na linii strzału znalazł się Paweł Broniszewski, który wyręczył legionowskiego bramkarza.

Tylko 2:1

Drugą część meczu Zawisza rozpoczął bardziej odważniej, ale nie potrafił poważniej zagrozić bramce Legionovii. Gospodarze natomiast dość łatwo radzili sobie z defensywą rywali, ale mieli ogromne problemy ze skutecznością. Znakomicie w bramce gości spisywał się Kamil Adamek lub piłkarze z Legionowa strzelali niecelnie. W 54 minucie Paweł Tomczyk zdołał umieścić piłkę w siatce Zawiszy, ale był na spalonym i sędzia słusznie nie uznał gola. Arbiter popełnił poważny błąd kilka minut później, kiedy mający przed sobą tylko bramkarza Hubert Kosim został sfaulowany tuż przed polem karnym. Faul był ewidentny, ale sędzia go nie zobaczył i nakazał grać dalej, a od tego momentu goście powinni grać w dziesiątkę.

Na pięć minut przed zakończeniem meczu, Łukasik miał znakomitą okazję do strzelenia swojej drugiej bramki, ale tym razem fatalnie przestrzelił. Kolejne niewykorzystane akcje Legionovii zemściły się w doliczonym czasie gry. Tomasz Niżnikowski zdecydował się na uderzenie, po którym piłka odbiła się od jednego z zawodników Legionovii i wpadła w okienko bramki gospodarzy. Sędzia nie pozwolił już na wznowienie gry i zakończył mecz. Zamiast wysokiego zwycięstwa, spotkanie zakończyło się skromnym wynikiem 2:1.

Legionovia – Zawisza 2:0

Bramki: Łukasik 16, Kosim 33 – Niżnikowski 90+3.

Legionovia: Błesznowski – Lendzion, Prusik, Łukasik, Jasiński (80 Goliński) – Broniszewski, Tomczyk, Rawski (46 Karaszewski), Sołtys (75 Sochocki), Janusiński – Kosim (60 Tlaga).

Wyjazd do Kleszczowa

Goście mieli dużo szczęścia, bo Legionovia zaprezentowała się bardzo dobrze w niedzielnym meczu i powinna wygrać znacznie wyżej. Martwić może łatwość, z jaką ekipa trenera Marka Papszuna traci bramki, ale pocieszające jest, że strzela ich znacznie więcej niż rywale i po czterech kolejkach ma na koncie komplet punktów. Liderem łódzko-mazowieckiej trzeciej ligi jest jednak Sokół Aleksandrów Łódzki, który ma lepszą różnicę bramek. Na trzecim miejscu sklasyfikowany jest RKS Ursus z dziesięcioma punktami.

W piątej kolejce Legionovię czeka trudny, wyjazdowy mecz Omega Kleszczów. Najbliższy rywal ma siedem punktów na koncie i zajmuje szóste miejsce w tabeli. Mecz w Kleszczowie zostanie rozegrany w sobotę 8 września, o godzinie 1500.