W piątek sala widowiskowa legionowskiego ratusza gościła grubo ponad setkę uczestników Przedkongresowego Zjazdu Spółdzielni Mieszkaniowych Województwa Mazowieckiego. Ich prezesi oraz przedstawiciele dyskutowali na temat obecnej kondycji i perspektyw tej gałęzi gospodarki, zwłaszcza w kontekście forsowanej przez polityków PO, a uważanej przez spółdzielców i ekspertów za szkodliwą i niezgodną z konstytucją, Ustawy o spółdzielczości.
    – Na listopad Krajowa Rada Spółdzielcza zwołała piąty, odbywający się co 4 lata kongres spółdzielczości. Po to, żeby sześciuset delegatów mogło obradować, trzeba ich wybrać na zjazdach regionalnych w poszczególnych branżach. My wyłonimy dzisiaj 42 delegatów – tłumaczy powody spotkania w takim gronie jego gospodarz, Szymon Rosiak, prezes SML-W w Legionowie. Obdarzony także, nawiasem mówiąc, nieobcą mu funkcją przewodniczącego obrad.

Idee towarzyszące delegatom były wzniosłe. Niezależnie od kwestii wyborczych, zjazd stanowił próbę wypracowania wspólnego stanowiska mazowieckich spółdzielni mieszkaniowych, tak aby w negocjacjach z rządem i parlamentarzystami środowisko mówiło jednym, zdecydowanym głosem. – Bardzo mnie cieszą opinie mówiące o tym, że powinniśmy działać razem, że powinniśmy się integrować. Ale jak tu mówić o integracji, skoro na Mazowszu funkcjonuje 800 spółdzielni mieszkaniowych, a tutaj reprezentowanych jest ich niespełna sto? – retorycznie pyta Szymon Rosiak. Zastanawiając się przy okazji, jakie są przyczyny takiego stanu rzeczy. – Może inni prezesi uważają, że to nie ma żadnego sensu, bo tych naszych organizacji jest cała masa. Taka na przykład Krajowa Rada Spółdzielcza jest organizacją trochę fasadową. W dużej części zdominowaną politycznie, bo nadreprezentację mają tam spółdzielnie rolnicze, w związku z czym problemy miast niekoniecznie są jej bliskie.
    Sensacją piątkowego zjazdu stała się wiadomość, jaka dotarła do uczestników z Wiejskiej. Pantoflową pocztą dowiedzieli się, że Zenon Durka, jako trzeci z posłów PO, wycofał swe poparcie dla platformerskiego projektu Ustawy o spółdzielczości. Tym samym zdekompletował niezbędną do jej dalszego procedowania piętnastkę wnioskodawców, sprawiając, że ten niedoszły akt prawny trafi zapewne do kosza. – Ciekawe, czy to przejaw powrotu prymatu rozumu nad polityką i ideologią, czy jest to tylko efekt tego, że do części posłów, którzy podpisali się pod tym projektem, dotarło, że jest on zły, szkodliwy i przede wszystkim krzywdzący zwykłych ludzi. Generalnie należy się z tego cieszyć, choć znając wyjątkowe zaangażowanie tych, którzy ten projekt forsowali, można oczekiwać, że wcześniej czy później te pomysły wrócą – uważa Tomasz Jórdeczka ze Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych RP. Podejrzewając nawet, kto się o to postara. – Pani poseł Lidia Staroń pokazuje, że każda porażka traktowana jest przez nią tak osobiście i tak ją rozjusza, że pewnie w najbliższym czasie wyjdzie z kolejnym projektem, który już nawet nie będzie udawał, że jest „w rękawiczkach”. Część polityków kieruje się jakąś zwierzęcą nienawiścią do tej formy gospodarowania, jaką jest spółdzielczość – dodaje Jórdeczka.  
    Na majątek spółdzielni mieszkaniowych deweloperzy i zarządcy nieruchomości patrzą niczym na konfitury. Póki co, 10 milionów ich krajowych właścicieli może mieć nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas nikt im się do tych zapasów nie dobierze.