Kiedy trzy lata temu pokazano mieszkańcom jej nowe oblicze, od razu przypadło im ono do gustu. W ślad za inwestycyjnym liftingiem miały także pójść chrzciny. Tak się bowiem złożyło, że biegnąca łukiem ulica za Domem Handlowym Maxim funkcjonowała wcześniej, by tak rzec, incognito. Mimo zapowiedzi, nie ochrzczono jej do dzisiaj.
    Przy okazji uroczystego otwarcia przywilej nadania jej nazwy władze grodu wspaniałomyślnie zostawiły swym poddanym. Konkursowe propozycje były raczej z gatunku tych lżejszych. – Na przykład ulica Dowcipu, Uśmiechu, Żartu – coś wesołego i optymistycznego – proponowała Irena Małek. Niestety, wtedy na nazewniczym optymizmie się skończyło.

– Wpłynęło 45 propozycji, spośród których komisja miała wybrać tę najlepszą. Wyróżniono trzy najsympatyczniejsze propozycje, wyróżniono też tę najbardziej kreatywną: ulica Darmowej Kiełbasy. Natomiast komisja, zgodnie z regulaminem, postanowiła wstrzymać się z wyborem tej jednej, obowiązującej nazwy – informuje Tamara Mytkowska, rzecznik UM w Legionowie. W tym miejscu nasuwa się oczywiście pytanie: dlaczego? Czyżby w ratuszu uznano, że symulowany, prezydencki kłopot  z przecięciem wstęgi to zły omen. Otóż nie, przyczyna była zupełnie inna. – Postanowiliśmy, że zostawimy te ulicę bezimienną aż do czasu znalezienia nazwy, na przykład łączącej się z historią naszego miasta, ewentualnie nazwiemy ją imieniem osoby zasłużonej dla Legionowa – dodaje Mytkowska.
    Tylko czy taka persona życzyłaby sobie patronować w sumie niewielkiej, wewnątrzosiedlowej drodze? Można mieć co do tego wątpliwości. Nie miał ich za to prezydent, gdy przed laty wykładał 400 tys. zł na jej modernizację. – Miasto się podjęło i zaangażowało, mimo że formalnie to nie jest jeszcze tak naprawdę droga. Zrobiliśmy to, bo jest taka społeczna potrzeba. To bardzo dobra inwestycja, gdyż każda wyłożona złotówka będzie służyła wielu mieszkańcom – cieszył się Roman Smogorzewski. Tu akurat prezydenckie słowa okazały się prorocze. Nie przewidział tylko tego, że swą ofiarną służbę ulicy za Maximem przyjdzie pełnić całkiem anonimowo. I tak zapewne jeszcze przez jakiś czas pozostanie.

 

Poprzedni artykułPo pierwsze zaszczepić
Następny artykułJazda z k(l)asą
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.