Pomruki ich niezadowolenia docierały do ratusza od dawna. Kilka tygodni temu przybrały zaś formę oficjalnego pisma, które wylądowało na biurku przewodniczącego rady miasta. Mieszkańcy prowadzący działalność gospodarczą wzdłuż ulicy Warszawskiej skarżą się w nim na to, że po jej poszerzeniu i wybudowaniu ekranów dźwiękochłonnych drastycznie zmniejszyły im się obroty. Licząc, że teraz miasto zmniejszy im podatki.
    Pokrzywdzeni przez dwupasmówkę przedsiębiorcy winą obarczają głównie zasłonięcie firmowych budynków oraz kłopotliwy dojazd do swych placówek. Na kryzys, ich zdaniem, zwalić tego nie można. – Sprzedaż nam spadła o co najmniej 30 – 40 procent, nawet w stosunku do zeszłego roku. Klienci mają utrudniony wjazd do nas. Teoretycznie ekrany są w miarę przezroczyste, ale różnie z tym bywa, jeśli jest mgła albo rosa. Przez to musimy więcej pieniędzy wkładać w reklamę – żali się Marta Błońska z firmy Martex.

– Jest tragicznie, wystarczy się rozejrzeć. Zostali mi tylko najbliżej mieszkający klienci – dodaje mężczyzna z niewielkiego, stojącego, dosłownie i w przenośni, w cieniu ekranów spożywczaka. Kłopoty zaczęły się już w trakcie budowy. Wtedy okolice ulicy Warszawskiej były dla klientów położonych tam sklepów i warsztatów praktycznie niedostępne. Teraz jest nieco lepiej. Mimo to przedsiębiorcy narzekają na brak miejsc parkingowych, kładek dla pieszych oraz progów spowalniających mknące tuż pod ich oknami samochody.
    Odpowiedź na słane do ratusza petycje jest generalnie jedna: brak pieniędzy. Podczas gdy problemy się nawarstwiają, podatek na rzecz miasta pozostał taki jak dawniej. – On jest dość wysoki, jak na miejsce, które nie jest już położone tak korzystnie jak kiedyś. Ja wynajmuję ten lokal i myślę, że z roku na rok będzie coraz gorzej. Nie wiem, jak to będzie w przyszłym roku, czy ewentualnie nie będzie trzeba podjąć decyzji o zmianie miejsca – zastanawia się pani Marta. To oczywiście ostateczność. Przedsiębiorcy z Warszawskiej wciąż jeszcze liczą na przyjazny gest ze strony miejskiego skarbnika. Z proponowanym przez nich w piśmie obniżeniem lokalnych opłat i podatków może być jednak ciężko. – Z zebranych informacji wynika, że nie ma możliwości podmiotowego umarzania należności i ewentualnych zaległości podatkowych. Według przepisów można to robić jedynie przedmiotowo, co oznacza, że nie możemy umorzyć, zwolnić czy też obniżyć podatku dla jakiejś grupy mieszkańców z danej ulicy. Byłoby to możliwe jedynie dla wszystkich przedsiębiorców prowadzących działalność gospodarczą w danym zakresie – mówi Tamara Mytkowska, rzecznik prasowy UM w Legionowie.
    Brama dla obniżki podatków tylko na jednej ulicy jest zatem zamknięta. Na szczęście istnieje w niej pewna furtka. – Jest możliwość złożenia indywidualnej prośby do prezydenta o umorzenie raty należności podatkowej. Należy uzasadnić taką prośbę, powołując się na przykład na to, że dana firma nie była przez jakiś czas dostępna dla klientów – radzi Mytkowska. Co z tą podpowiedzią zrobią sygnatariusze listu do szefa rady miasta, trudno powiedzieć. Zapewne postarają się ją wykorzystać. Ale żal z powodu tego, że nikt, jak twierdzi Marta Błońska, nawet nie próbował konsultować z nimi planów rozbudowy ulicy Warszawskiej, pewnie pozostanie. – Nie wiem, czy coś jeszcze jest do odwrócenia: ekrany są i stąd nie znikną. Natomiast ubolewamy nad tym, że nikt o nas nie myśli, a przecież my tu byliśmy od zawsze.