W trakcie lipcowej sesji miejscy radni zajęli się między innymi wystosowanym do nich oficjalnym wezwaniem. Mieszkaniec Legionowa domagał się w nim usunięcia naruszenia prawa zawartego jego zdaniem w uchwale dotyczącej Regulaminu dostarczania wody i odprowadzania ścieków. Wśród samorządowców wielu sojuszników jednak nie znalazł.

    Chodzi o punkt nakładający na klientów PW-K obowiązek poniesienia kosztów zainstalowania wodomierza, będącego podstawą do wyliczenia należności za odprowadzane ścieki. I choć stanowisko Komisji Rozwoju było jednoznaczne, radni na dłuższy czas w nich utknęli. – Komisja uznała, że wprowadzony przedmiotową uchwałą regulamin nie narusza zapisów Ustawy o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i zbiorowym odprowadzaniu ścieków.

W związku z tym wniosek został uznany za nieuzasadniony – poinformował przewodniczący Leszek Smuniewski. Trzyosobowa opozycja była jednak innego zdania. – Problem jest kontrowersyjny i pojawia się na forum rady już od jakiegoś czasu. W związku z tym w imieniu klubu PiS chciałbym złożyć formalny wniosek, aby rada miasta uzyskała opinię prawną na temat tego, czy PW-K i miasto Legionowo ma prawo zobowiązywać mieszkańców do montowania liczników na własnych ujęciach wody – powiedział radny Konrad Michalski.
    Jak przyznała urzędowa prawniczka, odrębnej ekspertyzy radni w tej sprawie nie otrzymali. Dysponowali za to wyczerpującą odpowiedzią udzieloną mieszkańcowi przez prezydenta oraz Przedsiębiorstwo Wodociągowo – Kanalizacyjne. – Faktem jest, że w przepisie ustawodawca nie uregulował takiej sytuacji, w której odbiorca usług korzysta z własnego ujęcia wody, a ścieki odprowadza do kanalizacji. Ustawa nie wprowadza zakazu w zakresie nałożenia w takim szczególnym przypadku na odbiorcę obowiązku opomiarowania zużycia wody z własnego ujęcia – wyjaśniała radnym Agnieszka Zielińska, radca prawny UM. Brak precyzyjnych przepisów sprawia, że podobne spory kończą się czasem w sądzie. – Tyle ile ekspertyz, tyle wniosków, tyle ile spraw, tyle orzeczeń. Okazuje się, że mogą być one dobre zarówno dla jednej, jak i dla drugiej strony – mówi Grzegorz Gruczek, prezes PW-K Legionowo.
    A co w takim razie jest dobre dla Legionowa? Prezydent nie miał wątpliwości i na przeciwnikach opomiarowania ujęć wody nie zostawił suchej nitki. – Straty finansowe są wtedy, kiedy utrzymujemy system ryczałtowy. Nie wiem, czy państwo radni mają tę świadomość, że 20 lat temu, kiedy nie było liczników, miasto przy podobnej liczbie mieszkańców zużywało dwa razy więcej wody. Jeżeli jest tania i prosta możliwość techniczna licznikowania czegoś, no to sprawiedliwym jest, abyśmy wszyscy płacili za tyle, ile zużyjemy – mówił Roman Smogorzewski. Tyle że w tej kwestii uczestnicy dyskusji od początku byli zgodni. Radni PiS-u murem stanęli natomiast za sygnatariuszem obywatelskiego wezwania. I choć przez gadulstwo kilku pań radnych ich lider miewał kłopoty z wyrażeniem opinii, w końcu dopiął swego. – W ustawie nie jest napisane, że wodomierz ma na swój koszt zainstalować mieszkaniec. W związku z tym regulamin, który rada przyjęła, ma niewątpliwie tę wadę – stwierdził Kazimierz Płaciszewski.
    I to w temacie ewentualnych ułomności miejskich uchwał było tego dnia na tyle. – Proponuję zamknąć już tę dyskusję, w ogóle nie na temat, i przejść do meritum sprawy, czyli zająć się głosowaniem – zaapelował Janusz Klejment, przewodniczący Rady Miasta Legionowo. A w nim z kontestatorem licznika koalicjanci szybko się rozliczyli. Oczywiście odmownie. – Coraz więcej radnych jest przekonanych o tym, że to, co robimy, czyli powodujemy, że wszyscy mieszkańcy płacą jedynie za to, co zużyją i wyprodukują, jest ze wszech miar słuszne. I to jest już powszechne – mówi Grzegorz Gruczek. Mimo wszystko trudno mieć złudzenia, że na środowym głosowaniu problem płacenia za liczniki się skończy. Do radnych trafiły już od mieszkańców kolejne pisma w tej sprawie.

 

 

Poprzedni artykułJednośladowa pamięć
Następny artykułUsatysfakcjonowany klient
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.