Upalny weekend, czysta woda, plaża i muzyka – do udanego wypoczynku tyle właściwie wystarczy. Nic zatem dziwnego, że na czas ósmej edycji festiwalu „Szanty nad Zalewem” zacumowała w Wieliszewie liczna załoga miłośników „wilgotnych”, muzycznych klimatów.

    Zdaniem organizatorów, nie ma tu mowy o przypadku. – Skoro przyjeżdżają fani szant i muzyki folkowej aż z Wrocławia, to myślę, że już czas przejść na wyższy, ogólnopolski pułap – uważa dowodzący gminną promocją Mariusz Kraszewski.I tak właśnie, sądząc po liście oraz klasie wykonawców, kolejny raz się stało.

Wprawdzie w przeciwieństwie do innych koncertów, w Wieliszewie publiczność nie tłoczy się pod malowniczo usytuowaną sceną, lecz okupuje plażę, jednak jej żywiołowość często udziela się także artystom. Sprzyja im ponadto dobre nagłośnienie oraz akustyka. Po prostu chce się grać! W sobotę na wieliszewskiej scenie tradycyjnie pojawili się również uczestnicy tamtejszych Workcampów. Wójt gminy im już co prawda nie szefuje, ale zagranicznym wolontariuszom  nadal chętnie pomaga. Z korzyścią, nie da się ukryć, dla każdej ze stron. – Za przysłowiowy dach nad głową, nawet samą dla siebie gotując, młodzież z całego świata sprząta naszą gminę ze swymi tutejszymi rówieśnikami. I chociaż jest u nas coraz czyściej, wciąż jest tych śmieci dużo – mówił ze sceny Paweł Kownacki. Jeśli w sprzątaniu workcampowicze będą równie skuteczni, co w bawieniu publiczności, wójt może spać spokojnie.
    Tak jak przed kolejnym dniem imprezy mógł być pewien zapowiadanej w prognozach pięknej pogody. Bez niej z zabawy byłyby nici. – Doszliśmy do wniosku, że drugi dzień powinien być bardziej rodzinny: mniej muzyczny, a więcej „konkurencyjny”. Chcieliśmy wyjść do ludzi, nie ograniczać się tylko do sceny, zaproponować coś osobom, które niekoniecznie przychodzą tutaj posłuchać muzyki, ale chcą po prostu dobrze się bawić – mówi Kraszewski. Postawiono głównie na sport: zawody kajakowe i turniej siatkówki plażowej. Znalazło się też miejsce na mnóstwo atrakcji dla najmłodszych. Włącznie z grasującym po plaży, znanym już dzieciakom Kapitanem Wyderką – oryginalnym, powiatowym patentem na plażową edukację w zakresie bezpieczeństwa nad wodą. W „cywilu” pan kapitan okazał się być (pełni tę rolę na zmianę z pomysłodawczynią maskotki, Kingą Czerwińską z Komisariatu Rzecznego w Nieporęcie – red.) uśmiechniętym pracownikiem wieliszewskiego urzędu gminy. Jego zwierzęce alter ego zadania ma jednak bardzo poważne. – Zajmuje się rozpowszechnianiem zasad bezpieczeństwa, szczególnie wśród dzieci. Rozdajemy ulotki, w prostej formie graficznej przedstawiamy zasady pierwszej pomocy. Dzieci chętnie je oglądają, dopytują się o szczegóły. Pozytywnie reagują także dorośli; chętnie czytają, pytają, jak to wygląda, no i czy moglibyśmy udzielić im pierwszej pomocy – śmieje się Katarzyna Greśkiewicz, kierownik Referatu Spraw Obronnych i Zarządzania Kryzysowego UG w Wieliszewie. Ale akurat z tym ostatnim Kapitan Wyderka się, rzecz jasna, nie spieszył…
    Tak czy owak, jego mocodawcy, ciesząc się z powodzenia tegorocznych „Szant nad Zalewem”, za rok planują jeszcze je uatrakcyjnić. I udowodnić, że co prawda „lepsze jest wrogiem dobrego”, lecz niekoniecznie w Wieliszewie.

Poprzedni artykułPostrzelali dźwiękami
Następny artykułMity dietetyczne
Trudno powiedzieć, czy to wpływ zodiakalnego Koziorożca, ale lubi czasem nabić kogoś na medialne rogi. Starając się przy tym, a to coraz rzadsze zjawisko, nie nabijać w butelkę czytelników. 53-letni chłopiec starannie skrywający swe emocje. Głównie pozytywne. Posiadacz wielu cech, które dyskwalifikują go jako wzór dziennikarza. Mimo to od dwóch dekad dzielnie trwa na legionowskim posterunku.